Święta Barbaro, wspieraj nas w ten trudny czas. Transformacja energetyczna w Polsce, to na razie mnóstwo pytań i wątpliwości.

 

Klienci (indywidualni i zbiorowi oraz gospodarka) oczekują bezpieczeństwa dostaw energii i ciepła oraz korzystnych cen, a na razie zamiast tego mamy zapowiedzi Zielonego Ładu i obawy, co z tego wyniknie.

Jeszcze w 2008 roku górnicy protestowali przede wszystkim w sprawach płac, przestrzegania przepisów prawa i przejmowania kopalni przez niechciane spółki. Przypomnijmy najdłuższy podziemny strajk okupacyjny w powojennej Europie zorganizowany przez górników z Kopalni „Budryk”. Zakończył się on po 46 dniach podpisaniem porozumienia pomiędzy komitetem strajkowym i Jastrzębską Spółką Węglową SA. Poniżej 3,5-minutowy filmik pokazujący, jak górnicy unoszą na rękach mgr inż. Mirosława Dynaka, byłego członka Rady Nadzorczej, który przez cały okres strajku przebywał z nimi 700 m pod ziemią. Ten film trzeba zobaczyć!

 

https://www.youtube.com/watch?v=wtw936iO8DY

 

 

https://youtu.be/wtw936iO8DY

 

 

 

Dzisiaj M. Dynak jest przewodniczącym ZZ Kadra JSW SA KWK Budryk i ma poważniejsze problemy na głowie. W wywiadzie dla Radia Wnet we wrześniu ubiegłego roku mówił, że likwidacja kopalń jest dla niego niezrozumiała.

https://open.spotify.com/episode/1ruPe92Atgv229yWCDRW4P

Podkreślał, że nie ma sensownego programu pomocy dla górnictwa ani pomysłu na jego reformę, a zubożenie górników pociągnie za sobą zubożenie innych zawodów.

https://wnet.fm/2020/09/25/miroslaw-dynak-nie-ma-sensownego-programu-pomocy-dla-gornictwa-zubozenie-gornikow-pociagnie-za-soba-zubozenie-innych/

 

Nie są to obawy bezpodstawne. Podzielają je społecznicy, politycy i uczeni. Zespół naukowców z Centrum Badań i Rozwoju Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach przeprowadził na zlecenie Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej ekspertyzę, dotyczącą gospodarczych konsekwencji zaprzestania wydobycia węgla kamiennego w Polsce pod naciskiem Unii Europejskiej. Naukowcy stanowczo stwierdzają:

Skutki będą dalekosiężne (...) Z pozoru wydawać by się mogło, że licząca około 83 tysiące grupa społeczna górników kopalń węgla kamiennego to w skali województwa śląskiego, zamieszkałego przez niemal 4,5 mln osób, niewielka liczba. Jednak od przyszłości górnictwa węglowego zależy bezpośrednio byt około dwóch milionów osób. Przyszłość tak licznej grupy nie ma więc marginalnego znaczenia i powinna być brana pod uwagę przez decydentów.

Katowiccy naukowcy skupili się przede wszystkim na grupie podmiotów gospodarczych bezpośrednio związanych z górnictwem, będących dostawcami i odbiorcami przedsiębiorstw górniczych. Wiadomo jednak, że likwidacja górnictwa może wpłynąć także na inne firmy czy też na ceny usług w branżach dalekich od górnictwa.

Trudno precyzyjnie określić liczbę przedsiębiorstw okołogóniczych. W różnych źródłach wymienia się liczby od około 370 do ponad 900. Mogą one zatrudniać od 110 do 130 tysięcy osób. Według szacunków Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej liczby te mogą być jednak znacząco wyższe.

Co trzecia firma okołogórnicza spodziewa się upadku w razie utraty wpływów pochodzących z transakcji z branżą górniczą. Prawie dwie trzecie pracowników tych firm nie posiada kompetencji zawodowych, które umożliwiałyby im natychmiastowe podjęcie pracy w innych branżach. Znacznie pond połowa ankietowanych twierdziła, że pracownicy ich firm boją się zmian i są przywiązani do dotychczasowego modelu pracy.

Analizy wykazały, że likwidację kopalń węgla kamiennego odczują nawet ci mieszkańcy, którzy na co dzień nie mają nic wspólnego z górnictwem. Upadek węglowego górnictwa spowoduje zmniejszenie zamożności społeczeństwa. Ograniczone zostaną wpływy do budżetów samorządów i do budżetu państwa. Likwidacja miejsc pracy w sektorze górniczym może spowodować wzrost bezrobocia.

http://www.giph.com.pl/biuletyn-gorniczy/biuletyn-gorniczy-nr-1-3-305-307-styczen-marzec-2021/konsekwencje-likwidacji-kopaln-wegla-dla-sektora-okologorniczego

Rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin (ZChR) Paweł Czyż twierdzi: "w obronę polskiego górnictwa powinien zaangażować się prezydent Andrzej Duda". Prezes chadeków z ZChR dr Bogusław Rogalski w Radio Maryja powiedział: "Nie możemy odejść od węgla przez najbliższe lata, ponieważ w innym wypadku ceny energii w Polsce będą rosły w sposób drastyczny". Chadecy z ZChR rozpoczęli zbieranie podpisów przeciwko likwidacji górnictwa. Poseł PiS Krzysztof Kozik przekonuje do szerokich inwestycji w instalacje sekwestracji dwutlenku węgla.

Paweł Czyż w wywiadzie dla Niezależnej Gazety Obywatelskiej mówił m.in.:

Za rządów Platformy Obywatelskiej pod siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej w Jastrzębiu-Zdroju policja strzelała do górników z broni gładkolufowej i użyła armatek wodnych. Wtedy PiS składało mnóstwo deklaracji o wsparciu dla górnictwa i górników. Potem przeciwko likwidacji KWK „Krupiński” w Suszcu za rządów PiS protestowały lokalne Kluby Gazety Polskiej animowane przez śp. Barbarę Słowik, przewodniczącą KGP w Dąbrowie Górniczej. Dzisiaj do górników się nie strzela, a ich brutalnie oszukuje. Niedawno apelowaliśmy jako ZChR o przejęcie przez Skarb Państwa z rąk czeskiego holdingu EPH Przedsiębiorstwa Górniczego „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach, które 16 grudnia zostało sprzedane katowickiej firmie Bumech S.A. za 19 mln zł. W ostatnich latach Silesia produkowała ok. 1,4-1,7 mln t węgla energetycznego rocznie. Jeszcze w lipcu ub.r. wydobyto 361,5 tys. t węgla z wyjątkowo wysoką, jak na polskie górnictwo, średnią ok. 950 t węgla na jeden etat w firmie. PG Silesia zatrudniała ostatnio ok. 1,7 tys. osób. Korzystała ponadto z usług licznych firm zewnętrznych, dających pracę kilkuset kolejnym osobom. Zamiast za drobną kwotę 19 mln przejąć dochodową kopalnię polski rząd postanowił oddać za bezcen zakład, który może być wizytówką górnictwa.

(...) należy natychmiast wprowadzić embargo na import węgla z Rosji, który jest w Donbasie kradziony wręcz Ukrainie i wysyłany do Polski. W innym wypadku trzeba powiedzieć głośno, że pod płaszczykiem ochrony klimatu, pod presją niedawnych podróży szwedzkiej wagarowiczki Grety Thunberg i korzystając z epidemii COVID-19 prowadzi się likwidację polskiego górnictwa pomijając rady specjalistów, np. posła PiS Krzysztofa Kozika, byłego górnika dołowego i inżyniera górnictwa, który zabiega o szerokie stosowanie metody zgazowania węgla. Warto zwrócić uwagę, że instytucje Unii Europejskiej nie zajmują się poważnie wzrastającą emisją gazów cieplarnianych przez transport morski i powietrzny. Transport morski emituje około 940 mln ton CO2 rocznie i odpowiada za około 2,5 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych, a powietrzny w roku 2017 za 3,8 procenta tej emisji. Według Global Carbon Atlas, między 2016 a 2017 rokiem aż 151 z 212 krajów zwiększyło emisję. „Największym trucicielem na świecie są Chiny. W ciągu roku kraj ten wyemitował do atmosfery niemal 10 tys. megaton dwutlenku węgla, co stanowiło ponad 28 proc. ogólnej emisji na świecie. Polska nie produkuje nawet 1/20 tego co Chiny – w przypadku naszego kraju w 2017 roku do atmosfery wyemitowano „tylko” 327 megaton CO2. Polska pod względem wpływu na zmiany klimatyczne nie jest liderem nawet w Unii Europejskiej. Więcej dwutlenku węgla do atmosfery emitują Włochy, Francja czy Zjednoczone Królestwo. Największym trucicielem Europy są zaś… Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi w 2017 roku wyemitowali do atmosfery prawie 800 megaton CO2, co sprawiło, że na całym świecie na tej niechlubnej liście zajmują 6 miejsce za m.in. Japonią i Rosją” – przypomina Global Carbon Atlas. Zatem przyjęte przez rząd Mateusza Morawieckiego wysokie zobowiązania w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla mają inne podłoże. Czysto ekonomiczne bez realnego wpływu na poprawę klimatu. Bez ograniczenia emisji CO2 przez Chiny, Rosję i Indie wprowadzanie restrykcyjnego plany Brukseli nie ma głębszego sensu.

(...)

Wtłacza się Polakom bujdę, że wydobycie węgla jest nieopłacalne i prowadzi się równocześnie import węgla z Rosji. Wygląda na to, że planowane są poważne inwestycje w elektrownie atomowe. Za takim tokiem myślenia idą przecież olbrzymie pieniądze. To zakup technologii, itd. Możemy o tym dyskutować, ale ofiarami takiego myślenia nie mogą być górnicy. Zdaniem Zjednoczenia solidarnie musimy bronić polskiego górnictwa przed decyzjami znanymi z początku lat 90-tych XX wieku, tj. zniszczeniem przemysłu motoryzacyjnego czy stoczniowego. Polskie „czarne złoto” nie powinno być obciążeniem, a wizytówką pozytywnych zmian. Uważamy, że umowa społeczna między górnikami a władzami powinna powstać pod auspicjami prezydenta Andrzeja Dudy i musi gwarantować, iż będziemy inwestowali w metodę zgazowania węgla i ochronę górnictwa do czasu, gdy tzw. porozumienie paryskie zostanie wprowadzone przez największych trucicieli, tj. emitentów dwutlenku węgla. W obronę polskiego górnictwa powinien zaangażować się prezydent Andrzej Duda.

https://ngopole.pl/2020/12/23/rzecznik-prasowy-zchr-pawel-czyz-w-obrone-polskiego-gornictwa-powinien-zaangazowac-sie-prezydent-andrzej-duda-rozmowa/

Co ciekawe, Janusz Steinhoff też widzi szansę, chociaż odległą, w nowych technologiach. Odległą dlatego, że są to technologie kosztowne. Np. drogie jest zgazowanie węgla. Ciekawe szczegóły tutaj:

https://biznesalert.pl/steinhoff-czyste-technologie-weglowe-sa-na-razie-drogie/

 

Ważną kwestię podnosi portal Wysokie Napięcie. W artykule: "Optymizm uratuje polską energetykę" podano:

Rząd ma dwa scenariusze dla energetyki – optymistyczny i pesymistyczny. Na razie bardziej realny jest ten drugi.

W 2030 zabraknie ok. 10 GW mocy i nie wiadomo jak sobie poradzi krajowy system energetyczny. Rezultaty są jeszcze bardziej zatrważające niż po opublikowanym kilka miesięcy temu raporcie URE, który analizował wyniki ankiet z 2019 r.

Wtedy szacowany niedobór dyspozycyjnych czyli konwencjonalnych mocy w 2034 r. sięgał 4,8 GW.

Teraz rośnie aż do 10 GW już w 2030 r. a jeżeli starych, dużych elektrociepłowni węglowych nie zastąpią inne, to aż do 11 GW. Ministerstwo nazwało ten scenariusz „pesymistycznym”, choć tak naprawdę jest realistyczny – wynika po prostu z tego co chcieliby zrobić właściciele bloków energetycznych ze swymi dosłownie palącymi pieniądze jednostkami. Zgodnie z prawem mogą to zrobić po zgłoszeniu zamiaru do PSE, wówczas bloki wchodzą w okres dwuletniej karencji.

Autorzy raportu w resorcie klimatu wieszczą w takiej sytuacji olbrzymie problemy Krajowego Systemu Energetycznego „Materializacja scenariusza pesymistycznego wyłączeń źródeł wytwórczych oznacza brak zdolności do skutecznego bilansowania KSE i zwiększenie importu energii elektrycznej z sąsiednich systemów. Zastrzec przy tym należy, że poleganie na imporcie energii elektrycznej nie jest pewnym źródłem pokrycia bilansu KSE, gdyż energia z importu może nie być dostępna w okresach równoczesnego występowania problemów bilansowych w systemach europejskich, a ponadto jej dostępność jest limitowana możliwościami przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej pomiędzy systemami elektroenergetycznymi oraz wewnątrz nich. W rozpatrywanej perspektywie czasowej, problemy bilansowe w krajach europejskich oraz jednoczesność ich występowania należy uznać za prawdopodobne”.

Scenariusz optymistyczny opiera się na założeniu, że wytwórcy nie zamkną starych elektrowni i będą one pracować tak długo, aż skończą się ich techniczne możliwości. Oczywiście w tym scenariuszu także potrzebne będą nowe moce, ale już znacznie mniej - ok. 6 GW.

https://wysokienapiecie.pl/39805-optymizm-uratuje-polska-energetyke/

I dalej:

Po 2025 r. większości starych węglówek skończą się kontrakty na rynku mocy i ich rentowność zostanie ostatecznie pogrzebana.

Co może zastąpić stare bloki? Teoretycznie rynek mocy powinien pomóc wybudować nowe jednostki, ale w sprawozdaniu nie znajdziemy dobrych wiadomości. Poza budowanymi obecnie blokami w Dolnej Odrze i na Żeraniu plany spółek są w powijakach. Mówi się o budowie nowych jednostek gazowych w Kozienicach, Rybniku, Grudziądzu, Gdańsku, Łagiszy. Dwie najbliższe aukcje na rynku mocy – na 2026 i 2027 r. - pokażą realną wartość tych zapowiedzi.

op. cit.

A więc, jakoś to będzie. Zabraknie mocy, a jeśli utrzymamy (oby) stare bloki, to zabraknie węgla, co podkreślał prof. Mielczarski: Mielczarski:

https://biznesalert.pl/mielczarski-polska-wegiel-import-energetyka/

 

Na czym budujemy naszą politykę energetyczną? Na bajaniach UE?

Cele Unii są wyrażone w dętym języku, w którym niewiele się mówi o konkretnych potrzebach europejczyków. Na stronie UE napisano, że główny cel to ograniczenie emisji gazów cieplarnianych:

"Komisja Europejska proponuje transformację gospodarki i społeczeństwa UE na miarę ambicji w dziedzinie klimatu. 14 lipca Komisja Europejska przyjęła pakiet wniosków ustawodawczych mających dostosować unijną politykę klimatyczną, energetyczną, transportową i podatkową na potrzeby realizacji celu, jakim jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych netto do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r."

"Zmiana klimatu i degradacja środowiska stanowią zagrożenie dla Europy i reszty świata. Aby sprostać tym wyzwaniom powstał plan działania Europejski Zielony Ład. Ma on pomóc przekształcić UE w nowoczesną, zasobooszczędną i konkurencyjną gospodarkę:

  • która w 2050 r. osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto
  • w której nastąpi oddzielenie wzrostu gospodarczego od zużywania zasobów
  • w której żadna osoba ani żaden region nie pozostaną w tyle."

https://ec.europa.eu/info/strategy/priorities-2019-2024/european-green-deal_pl

Ile są warte obietnice Unii już się przekonaliśmy.

 

-------------------------------------------

Dokąd zmierzamy? Do nieustających blackoutów czy ubóstwa energetycznego?