Właśnie odnalazłam 2 piękne wiersze Zbigniewa Herberta o żegnaniu się z życiem. Warto je przypomnieć na Wszystkich Świętych.

 

Brewiarz IV

 

Panie

wiem że dni moje są policzone

zostało ich niewiele

Tyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasek

którym przykryją mi twarz

 

nie zdążę już

zadośćuczynić skrzywdzonym

ani przeprosić tych wszystkich

którym wyrządziłem zło

dlatego smutna jest moja dusza

 

życie moje

powinno zatoczyć koło

zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata

a teraz widzę dokładnie

na moment przed codą

porwane akordy

źle zestawione kolory i słowa

jazgot dysonans

języki chaosu

 

dlaczego

życie moje

nie było jak kręgi na wodzie

obudzonym w nieskończonych głębiach

początkiem który rośnie

układa się w słoje stopnie fałdy

by skonać spokojnie

u twoich nieodgadnionych kolan

 

Brewiarz I

 

Panie,

dzięki Ci składam za cały ten kram życia, w którym

tonę od niepamiętnych czasów bez ratunku śmiertelnie

skupiony na ciągłym poszukiwaniu drobiazgów.

Bądź pochwalony, że dałeś mi niepozorne guziki

szpilki, szelki, okulary, strugi atramentu, zawsze

gościnne nie zapisane karty papieru, przezroczyste koszulki, teczki

cierpliwe, czekające.

 

Panie,

dzięki Ci składam za strzykawki z igłą grubą i cienką jak

włos, bandaże, wszelki przylepiec, pokorny kompres, dzięki

za kroplówkę, sole mineralne, wenflony, a nade wszystko

za pigułki na sen o nazwach jak rzymskie nimfy,

 

które są dobre, bo proszą, przypominają, zastępują

śmierć